Obudziłam
się rano. Zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. Wsiadłam na rower i odjechałam w
stronę torów kolejowych. Rozpędziłam się i chciałam zahamować, ale hamulce w
moim rowerze przestały działać. Wyleciałam przez barierkę i wpadłam pod pociąg.
Miałam wtedy
umrzeć, ale zamiast leżeć na torach obudziłam się w swoim łóżku. Dziwne, nie?
Zastanawiałam się jak to się stało, lecz nic nie wymyśliłam. Jedyne co wpadło
mi do głowy to, że przeniosłam się w czasie. Jak ja to zrobiłam, nie wiem, ale
jedno wiem na pewno: Takie przeskakiwanie w czasie może stać się nie tylko
niebezpieczne dla mnie, ale i dla innych. Postanowiłam o tym nie myśleć, nawet
stwierdziłam, że to absurdalne, że to niemożliwe. Jednak to twierdzenia było
błędne.
Do czasu gdy
dostałam się do liceum nic się nie wydarzyło, więc stwierdziłam, że tamto było
tylko snem. Niestety znowu się pomyliłam. Znowu zaczęłam przenosić się w
czasie. Raz nawet trafiłam do innego wymiaru. Chciałam z tym skończyć, męczyło
mnie to przez kolejne 3 lata. Nie miałam żadnego pomysłu, aby to opanować.
Kilka razy chciałam targnąć się na swoje życie np. skoczenie z mostu, pod
pociąg, ale za każdym razem zaczynałam dzień od nowa. To było tak nudne, że nie
martwiłam się o to co mi się stanie lub czy zadzieje się coś złego, bo przecież
i tak znowu wrócę. Te myśli również były błędne.
Pewnego dnia
wracałam ze szkoły, znowu zdałam wszystko idealnie, bo przecież jak ma się tą
samą lekcje 6 razy to można wszystko znać na pamięć, spotkałam chłopaka. Miał
czarne włosy i zielone oczy. Nosił czarną bluzę z kapturem i spodnie moro. Gdy
zagadałam do niego nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie zamglonym
wzrokiem. Wyglądało jakby zarwał ze 2 noce. Spytałam go jak się nazywa, a on
tylko odwrócił głowę i zakrył się kapturem. Zmartwiłam się trochę, chciałam go
dotknąć, ale on nagle zniknął. Byłam w szoku. Chłopak zniknął, a ja wylądowałam
w innym wymiarze, w równoległym świecie, który wyglądał tak samo, ale był inny,
bo mnie nie powinno tu być. Zazwyczaj trafiam tu kiedy druga JA jest w moim
wymiarze. Brzmi dziwnie, prawda? Niestety taka prawda.
Jestem w tym
wymiarze drugi tydzień. Normalnie chodzę do szkoły, ale to nie to samo.
Kiedy
wracałam ze szkoły zatrzymałam się na boisku obok szkoły popatrzeć jak chłopcy
grają w piłkę nożną. Gdy dobrze się przyjrzałam jednym z nich był chłopak,
którego spotkałam 2 tygodnie temu. Charakterystyczne kruko-czarne włosy i
zielone oczy. Patrzyłam się na niego jak zahipnotyzowana. Poruszał się z taką
gracją, nie mogłam oderwać oczu. Nagle spojrzał się w moją stronę. Wzdrygnęłam
się zarumieniona i odwróciłam wzrok. Zakryłam twarz dłońmi i ruszyłam w stronę
przystanka autobusowego. Nagle usłyszałam jak ktoś podbiega do mnie. Odwróciłam
się z ręką na piersi. Zadyszany czarnowłosy zatrzymał się tuż przede mną. Patrzyłam
się na niego zaskoczona.
- Jesteś
Sanae Satomi, prawda? – spytał.
- Tak. Coś
się stało? – spytałam zaniepokojona.
Chłopak
tylko uśmiechnął się lekko.
- Chciała
byś wybrać się ze mną na letni festiwal? – spytał zakłopotany z rumieńcami na
twarzy. Wygląda w nich naprawdę uroczo.
- Pewnie! –
odpowiedziałam pełna entuzjazmu.
- To super!
– odwrócił się i zaczął biec na boisko, ale zatrzymał się na chwilę. – Przyjdź
o 19.00 do parku pod szkołą.
- Dzisiaj?!
- No a
kiedy? Festiwal to festiwal, a randka to randka! – krzyknął i pobiegł na
boisko.
Dziwny
koleś. Najpierw zaprasza na festiwal, a później na randkę. No cóż… zaraz,
zaraz. Teraz dotarło do mnie, że chłopak, którego nie znam, nawet jego imienia
zaprosił mnie na randkę. Poczułam, że zaczynam palić się jak pochodnia ze
wstydu i zakłopotania. Cholera!
*
Całe
popołudnie przeznaczyłam na przygotowania do randki. Boże! Pierwszy raz idę na
randkę i to nie w swoim wymiarze! Ale się stresuje.
W końcu
zdecydowałam się na białą bluzkę z
krótkim rękawkiem z czarnym sercem na środku, błękitno zielone rurki i w takim
samym kolorze trampki.
Włożyłam też
swój ukochany pierścionek w kształcie kwiatka, którego dostałam od babci.
Pomalowałam paznokcie pod kolor spodni.
Gdy byłam
już gotowa do wyjścia zapomniałam się uczesać. Zapomniałam, że takie długie
włosy potrzebują dużo czasu.
- Utrapienie z tymi włosami, no!
Przez parę
minut zastanawiałam się w jaką fryzurę mogłabym się uczesać. Kiedy rozczesałam
długie na metr blond kłaki stwierdziłam, że zostawię je w takim stanie w jakim
są i wyszłam z mieszkania.
*
Kiedy
doszłam na miejsce spotkania chłopak już na mnie czekał.
- Witaj. –
przywitał się z uśmiechem.
- Cześć… -
odpowiedziałam nieśmiało rumieniąc się.
- Ślicznie
wyglądasz.
-
D-dziękuje. Ty też.
Miał na
sobie czarne spodnie, trampki i koszulę w czarno czerwoną kratę. Jego szuję
zdobił luźno powieszony czarny krawat.
- Idziemy? –
Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą do restauracji.
Usiedliśmy
przy dwuosobowym stoliku.
- Co chcesz
zjeść? Ja stawiam.
Kelner podszedł
do naszego stolika.
- To może…
Zupa sojowa z tofu.
- No dobrze.
A ja Yakitori, poproszę.
- Dobrze.
Coś jeszcze? Może cos do picia?
-
Satomi-chan?
- Nie,
dziękuje.
- A Pan?
- Ja też
podziękuje. – uśmiechnął się do mnie i oddał karty kelnerowi.
Chłopak
patrzył się na mnie z uśmiechem.
- Co się tak
uśmiechasz? – spytałam zirytowana.
- Nie mogę?
– spytał rozbawiony.
- Nie no…
możesz. – odpowiedziałam zarumieniona.
- Posłuchaj
Satomi…
- Mów mi
Sanae.
- Po
imieniu? Nie mogę. Znamy się dopiero-
- Kiedy masz
zamiar zdradzić mi swoje imię? – przerwałam mu.
- A…
Przepraszam, zapomniałem. – odpowiedział zakłopotany. – Jestem Kenji Kuroo.
- Miło mi
Cię poznać, Kenji-kun. – puściłam mu oczko, a on zarumienił się.
- No dobrze…
Sanae. – odwrócił ode mnie wzrok.
*
Kiedy
zjedliśmy nasze potrawy wyszliśmy razem do parku pospacerować. Kenji opowiadał
różne swoje śmieszne historie i nie mogliśmy powstrzymać się od łez. Miał taką
uroczą minkę gdy się śmiał. Czułam się przy nim tak bezpiecznie. W końcu
doszliśmy do najbardziej romantycznego miejsca w mieście. Piękne drzewo z
żółtymi jak słońce kwiatami.
- Jak tu
pięknie. – zachwycałam się.
Chłopak
podszedł do konaru drzewa, a ja za nim. Złapał mnie za nadgarstek i rzucił mnie
na ziemię. Szybko zatorował mi drogę ucieczki swoim ciałem. Nachylił się nade
mną i pocałował w usta. Byłam zdezorientowana.
- Sanae… Czy
ty skaczesz między wymiarami? – spytał z powagą w głosie.
Kiedy
chłopak chciał odejść, przerażona wyciągnęłam do niego rękę. Nagle zakręciło mi
się w głowie, obraz zaczął się rozmazywać przed moimi oczami.
- Tak jak
myślałem. Znajdę Cię, w jakim kolwiek wymiarze będziesz, zapamiętaj to. Kocham
Cię, Sanae Satomi.
C.D.N
C.D.N